środa, 25 stycznia 2017

[ 0 ] Lose Yourself

Bardzo długo zbierałem się, by założyć tego bloga. Pomysł tkwił w zakamarkach głowy już nie pamiętam od kiedy, jednak dopiero teraz stwierdziłem, że pora plany zamienić na realne czyny.
Nie zamierzam niczego konkretnego, co posiadałoby jakąś określoną formę. To ma być miejsce kompletnie dla mnie, ewentualnie dla zagubionych wędrowców, którzy przypadkiem tutaj trafią. Coś w rodzaju bezpiecznego miejsca, w którym mogę składować wszystkie własne przemyślenia i emocje. Wszystko i nic.
Zwłaszcza, że czeka mnie dość długa i zapewne ciężka podróż.
Podróż, którą mogłem rozpocząć tak naprawdę dziesięć lat temu; nie będę jednak gdybał, jak wyglądałby obecnie świat postrzegany moimi oczami, gdybym postąpił inaczej.

Jestem tu i teraz

I w przeciwieństwie do poprzednich dziesięciu lat, teraz nadszedł mój czas. Bo wiem, jaki jest cel. Umiem już otwarcie o nim powiedzieć. Wiem, że ścieżka którą do tej pory podążałem wiodła mnie na manowce. Usilne kroczenie traktem na którym mnie postawiono, mimo zdawania sobie sprawy że nie jest on "mój", było całkowicie pozbawione sensu i celu. 
Robić coś tylko po to, by usatysfakcjonować ludzi dookoła? 
Marnować swoje siły, by zmierzać do miejsca, w którym nie znajdę niczego dla siebie? 
Każdy krok stawiany przymusowo, zamiast dobrowolnie? 
Błądziłem bez przerwy po tej pozornie prostej i równej ścieżce. Zasypywałem swoją głowę tonami kłamstw i wymuszonych nadziei, że może jednak to właśnie jest moja droga i tak naprawdę tylko mi się wydaje, iż moje stopy nie chcą współpracować i jakaś nieznana siła spycha je na inną drogę. "Pójdę tędy, bo tak ma być." Ale za każdym razem gdy serwowałem sobie te frazesy, w pewnym momencie dopadało mnie niesamowite zmęczenie, którego w żaden sposób nie można było się pozbyć; ono wciąż było i z każdym centymetrem, metrem, kilometrem narastało coraz bardziej, a ja mimo to zaciskałem z całych sił powieki i marnowałem wszelkie pozostałe pokłady sił, aby tylko pozostać na tej błędnej ścieżce prowadzącej donikąd. Aż w końcu zboczyłem na bezdroża, szukając w nich pozornego bezpieczeństwa, spokoju. Uciekałem na oślep, zagubienie wciąż narastało. Błądziłem bardzo długo. Z jednej strony można by rzec, że dowaliłem sobie niepotrzebnej trasy, z drugiej jednak strony miało to swój sens. 
Czasem warto zagubić siebie samego. Znajdując się na kompletnym pustkowiu, ciemnym zadupiu personalnego wszechświata, w pierwszej chwili wydaje Ci się, że już nigdy nie wydostaniesz się z tego cholernego lasu, do którego nie dociera nawet najmniejszy promień światła słonecznego. Rozglądasz się dookoła i stwierdzasz, że zdechniesz w tej puszczy spadając w przepaść, albo będąc rozszarpanym przez wygłodniałe wilki, rysie czy inne niedźwiedzie. I właśnie w tym momencie, po środku największej gęstwiny Twoim oczom ukaże się ścieżka. Dlatego czasem warto zagubić siebie samego.